Na samym końcu ekspedientka położyła Brzydkiego Misia, bo i tak nie liczyła, że kiedyś ktoś go kupi.
- To ten, ten mamusiu! - krzyknęła głośno dziewczynka - To jest mój misio.
Mój piękny, kochany misiaczek - i z całej siły go przytuliła, a potem delikatnie pocałowała w brzydki, niebieski nosek.
Od tej pory dziewczynka i misio nie rozstawali się nigdy. Na leżakowaniu spali pod jedna kołderką, u dentysty dziewczynka ściskała jego łapki, a kiedy trudno jej było coś zrobić, zawsze pytała o radę swojego przyjaciela. Inne dzieci śmiały się, kiedy widziały, jakiego brzydala ze sobą nosi. Ale dziewczynka każdemu proponowała, żeby wziął go do ręki. I wtedy działo się coś dziwnego. Przestawał wydawać się brzydki. Wszystkie dzieci zazdrościły dziewczynce. Pytały ja często skąd wiedziała, że ten misio jest taki cudowny, taki kochany. Przecież nie mogła tego zobaczyć, bo jest niewidoma. A ona zawsze im odpowiadała:
NAJWAŻNIEJSZE JEST NIEWIDOCZNE DLA OCZU.